Na koncie mamy:
281879118,07 PLN

"Dzięki Waszej pomocy nasze dziecko może żyć"

2017-02-23 17:02:09

4.08.2016 - miał to być dla mojej rodziny najszczęśliwszy dzień w życiu - narodziny drugiego synka Wojtusia. Był najszczęśliwszy do pewnego momentu. Leżąc na stole operacyjnym usłyszałam pierwszy krzyk mojego dziecka, a następnie wielką ciszę, która mnie bardzo zastanawiała. Zapytałam więc lekarzy co się dzieje, wiedząc, że przy pierwszym porodzie synek zaraz po wyciągnięciu cały czas krzyczał. Okazało się, że Wojtuś zachłysnął się wodami płodowymi i z tego powodu musiał zostać zaintubowany. Już od pierwszych chwil swojego życia musiał o nie walczyć, razem z lekarzami.

Drugiego dnia po narodzinach zapadła decyzja, która była dla nas jak wyrok: stan dziecka jest bardzo ciężki, musi zostać przetransportowany do SPSK w Zabrzu celem dalszego leczenia. Z ust ordynatorki padło najgorsze pytanie jakie mogło być zadane: - "Czy jesteście wierzący? Czy wyrażacie zgodę na ochrzczenie dziecka?"

Uczucie nie do opisania, dlaczego akurat nas musiało to spotkać? Przecież wszystko miało być dobrze, miałam tylko pójść do szpitala, urodzić i mieliśmy wrócić w komplecie do domu, a przede wszystkim mieliśmy wrócić zdrowi. W Zabrzu okazało się, że synek urodził się z wrodzonym zapaleniem płuc, ogólnym wewnątrzmacicznym zakażeniem organizmu oraz zamartwicą urodzeniową. Gdy zostałam wypisana ze szpitala, od razu pojechaliśmy z mężem do synka. Gdy go tylko zobaczyłam, leżał w specjalnym inkubatorze, a wokół te wszystkie pompy, monitory... Strach o własne dziecko jest nie do opisania. Na każdym z tych urządzeń widniało Wasze serduszko.

Był płacz, troska, zmartwienie i niepokój o zdrowie swojego dziecka i o to, jak sprawy dalej się potoczą, ale z drugiej strony widząc ten sprzęt, byłam spokojniejsza. Miałam świadomość, że leży tam po to, by pozwolić maluchom jak najszybciej wyzdrowieć. I tak też się stało, po ponad dwóch tygodniach specjalistycznego leczenia, mogliśmy w końcu zdrowi i w komplecie wrócić do domu.

Do dziś korzystamy z badań słuchu czy badań kontrolnych na urządzeniach podarowanych przez WOŚP do placówek, przez które musimy się przewijać.

Od kilku lat wspieramy WOŚP, nawet zdarzyło mi się być raz wolontariuszką. To, co nas spotkało utwierdziło nas tylko w przekonaniu, że trzeba wspierać tę inicjatywę. Dziękujemy Jurku za to, że dzięki Waszej pomocy nasze dziecko może żyć, że my jako rodzice możemy się cieszyć ze zdrowia swojego dziecka.

Jeszcze raz wielkie dzięki! 

Katarzyna Opiełka

POKAŻ PODOBNE