Na koncie mamy:
281879118,07 PLN

"Nasz Krzysiu miał wrodzoną wadę serca."

2017-02-21 17:14:06

Nasz Krzysiu miał wrodzoną wadę serca. Po długim okresie i wielu próbach farmakologicznego i nieinwazyjnego leczenia i nadziejach, że organizm "sam da radę", zapadła decyzja - operujemy. Jest październik 1995 roku. Szczęście w nieszczęściu, syn trafia do chyba najlepszej w tym czasie kliniki kardiochirurgii w Zabrzu – do kliniki prof. Religi. Wspaniali lekarze, chyba wówczas najlepiej wyposażona klinika. To, z jakim trudem powstała i z jakim trudem była wyposażana pokazał dopiero film "Bogowie" i książki o prof. Zbigniewie Relidze.

Późne godziny wieczorne, kilka godzin spędzonych na korytarzu przed blokiem operacyjnym, operacja na otwartym sercu i te kamienne twarze lekarzy i pielęgniarek, którzy wychodzili z sali operacyjnej i nic nie chcieli lub nie mogli nam powiedzieć. Potem dowiedzieliśmy się, że jeszcze 4 godziny po operacji przywracana jest temperatura ciała i obieg krwi w organizmie. Dopiero rano następnego dnia pozwolono nam rodzicom zobaczyć syna na sali pooperacyjnej.

Co pamiętamy po tylu latach?

Zmęczone, ale serdeczne twarze pielęgniarek i lekarza, który nam groził palcem, że nie wolno... Krzysia leżącego na wznak na specjalnym łóżku podłączonego do szeregu monitorów, urządzeń rejestrujących, masa kabli i przewodów, miarowe "pikanie" i "stukanie" sygnalizatorów rejestrujących pracę zoperowanego serca. I ta rana kilkudziesięciocentymetrowa w miejscu rozciętego mostka.

I coś nad czym wtedy się nie zastanawialiśmy, ale dotarło to do nas dopiero po kilku dniach - przecież na tamtym OIOM-ie na chyba wszystkich urządzeniach były "serduszka Owsiaka"!  Tej wspaniałej klinice, z super personelem, WOŚP też pomagał.

Sama zgoda na tak drastyczną i inwazyjną interwencję u naszego syna była dla nas bardzo trudna. Wtedy to była bardzo poważna operacja, dzisiaj to pewnie rutynowy zabieg, który robi się już laparoskopowo.

Po kilku dniach Krzyś zapytał lekarza, który “kleił” mu ranę na klatce piersiowej: - "Panie Doktorze, czy ja jestem zdrów?". Lekarz odpowiedział: - "Tak Krzysiu, dla nas lekarzy jesteś zdrowy, ale powiem Ci na ucho, że dla wojska zawsze będziesz chory, lecz nie martw się tym, bo nie tylko z bronią w ręku można bronić swego kraju".

Nie pamiętamy, czy wcześniej (czyli w pierwszych latach działania WOŚP) tak czynnie wspieraliśmy tę akcję, ale od operacji Krzysia serduszka Orkiestry zawitały u nas na stałe. Były na naszych kalendarzach, w kokpicie samochodu, na tablicach informacyjnych mojej firmy. Od momentu wprowadzenia zbiórki 1% podatku, zarówno my, jak i nasze dzieci, ten procent przekazujemy na rzecz WOŚP. Nie przeszkadza nam to oczywiście we wspieraniu innych też innych fundacji, stowarzyszeń lub dorzuceniu się do zbiórki dla powodzian w 1997 roku.

Nasz Krzysiu - dzisiaj Krzysztof - wspiera WOŚP z Londynu, bo nigdy nie zapomniał tych serduszek z tamtej sali pooperacyjnej. Wcześniej czy później każdy z nas może zostać beneficjentem WOŚP. 

Dziękuję tym, którzy w 1995 roku pomogli mojemu synowi i mam nadzieję, że przez te lata chociaż w małym promilu pomogliśmy innym potrzebującym. Dziękujemy Jurkowi, Orkiestrze, dziękujemy tym milionom ludzi, tysiącom sztabów i wolontariuszy, wójtom, burmistrzom, prezydentom i marszałkom województw, którzy MAJĄ SERCE. A tym, którym ta akcja przeszkadza - współczujemy.  

I na koniec: Panie Jurku, Szanowny Sztabie WOŚP. W zeszłym roku po kilkuletniej chorobie zmarł mój tata. Miałem okazję poznać fatalne wyposażenie oddziałów szpitalnych, ośrodków pomocy społecznej, itd. Apeluję: NIE PRZERYWAJCIE POMOCY DLA OSÓB STARSZYCH! My będziemy Wam pomagać!

Gapię się teraz w ekran TV, momentami przez łzy, obserwując transmisję Finału WOŚP i jestem Wam wszystkim wdzięczny, to jest niepowtarzalne.

DZIĘKUJEMY!

Rodzice Krzysia - Krzysztofa

(Wojciech Kowalczyk)

POKAŻ PODOBNE